To była taka piękna książka na późne lato, kiedy pogoda już pozostawiała sporo do życzenia. Przeniosłam się do niniejszego tytułu i nie potrzebowałam wiele, aby się tak zauroczyć, żeby zniknąć. Dać się pochłonąć. Przed nami kilka słów o drugim tomie serii pt. „Utracone córki”. O tym cyklu mówi się, że złapie za serce miłośniczki twórczości Lucindy Riley. Po przeczytaniu trzech części mogę przyznać rację tym słowom. Piękna! Piękna! Piękna! Tak optymistyczna, słoneczna, jasna, że to aż niesamowite. Była idealna. Tak jak „Córka z Grecji”, ale o niej innym razem. Londyńska kancelaria prawna zmienia życie wielu osób, a dzieje się to za sprawą tajemniczych przesyłek, które zostają im tam wręczone. Tym razem bliżej poznajemy Claudię. Porzuciła pracę w finansach i porzuciła też dotychczasowego chłopaka. W tym momencie życia otrzymuje pewne pudełko. Jego zawartość zaprowadza ją na Kubę, gdzie ma szansę poznać pochodzenie swojej babci. Jest jeszcze przepiękna ale nieszczęśliwa...