Przypadkowe spotkanie.
A może to przeznaczenie?
Sami Państwo ocenią, kiedy przeczytają powieść „Kolaborantka”.
Stefania i Adam.
Spotykają się w bardzo bolesnym dla niej momencie, gdy życie w pewnym aspekcie obdarło ją ze „złudzeń”.
Krótki czas spędzony razem wystarcza, by nie mogli już o sobie zapomnieć.
Gdy ich ścieżki ponownie stykają się ze sobą.... są już zupełnie inni.
Wszak ludzie się zmieniają, czyż nie? Trudno mieć nadzieję, że przez całą egzystencję tu, na ziemi, będziemy tacy sami.
Stefania przestawia się jako Stella von Ulfeldt, jest żoną austriackiego dyplomaty, Adam zaś etnologiem na wysokim poziomie.
Teraz zaczyna łączyć ich gorący romans, który znowu ma swój kres...
Stella wraca do Krakowa, gdzie prowadzi kawiarnię czekając, aż wrócą właściciele tego lokalu. Podpisuje też volkslistę.. Do miasta przyjeżdża Adam.
Drogi tej dwójki ewidentnie są stworzone, aby spleść się w jedną.
Niestety nie jest to takie łatwe...
Czy kiedykolwiek będzie możliwe?
Kiedy już byłam na granicy pewności, że mam z autorką identyczny pomysł na finał, dostałam pstryczka w nos. Co to jest Pani Barbaro? Szok! Czytałam z zapartym tchem. Mimo, że książka do szczupłych bez wątpienia nie należy, nim się obejrzałam, był koniec. Jestem bardzo na tak. Proza tej pisarki to mistrzostwo. Żeby tak lekko pisać o tak traumatycznych rzeczach? Chylę czoła. Moim numerem jeden pozostaje debiut Pani Barbary Wysoczańskiej, ale „Kolaborantka” wskakuje na drugie miejsce.

Komentarze
Prześlij komentarz