„Chyłka” tom 1.
Seria o Fjabllace połknięta. Czas na coś polskiego i większego. Ta, póki co, liczy sobie tomów dziewiętnaście. Tamta jedenaście. Mam nadzieję, że Remigiusz Mróz pozostałe części Chyłki napisał tak interesująco, jak „Kasację” bo czytało mi się ją naprawdę rewelacyjnie.
Poznajcie Joannę Chyłkę i Kordiana Oryńskiego.
Nigdy nie Joasia nie Asia. Chociaż jak poznacie Chyłkę ani przez myśl Wam nie przejdzie zwrócić się do niej zdrobnieniem. To KOMPLETNIE do niej nie pasuje. Ostra, nieprzewidywalna, pewna siebie. Taka jest Joanna, która pod swoje skrzydła dostaje Kordiana. Szybko zaczyna go nazywać „Zordonem”. Mężczyzna stawia pierwsze kroki w tym świecie. I dostał taką dowodzącą... nie może być łatwo, prawda?
W mieszkaniu pewnego sławnego biznesmena znalezione zostają dwa zmasakrowane ciała. Piotr L. Nie przyznaje się do popełnienia morderstwa, jednak wszystko zdaje się przemawiać na jego nie korzyść.
Do akcji wkracza Chyłka i Zordon, który chce dotrzymać jej kroku. Duet nie ma pojęcia, że klient prowadzi tu pewną grę, wodzi ich za nos... a kiedy dostają się w ręce gangstera Siwowłosego robi się naprawdę gorąco.
Świetna historia, świetni bohaterowie. Nie chciałabym, żeby taka Chyłka kiedykolwiek stanęła na mojej drodze, lecz chętnie poznam jej losy na kartach książek. Jest najbardziej wyrazistą postacią, jaką spotkałam w literaturze. Nie daje o sobie zapomnieć. Bardzo obiecujący początek.
Polecam bardzo i już jadę dalej :)

Komentarze
Prześlij komentarz