Dziękuję Wydawnictwu Literackiemu za egzemplarz do recenzji.
Nowy mąż, nowe życie...
Nie pasuje? Następny!
Strych to najczęściej schowek na „przydasie”. Czasami zostaje przekształcony na mieszkanie. Bywa różnie, wiadomo. Ale wyobraźmy sobie, że mamy strych taki jaki ma główna bohaterka niniejszej książki, magiczny i z tego właśnie strychu „ściągamy” sobie nowych mężów, nowe żony. Nie do pomyślenia, prawda? Myślę, że Lauren dokładnie tak by to skwitowała, do momentu, w którym straciła w ten sposób męża (bo wyszedł na strych) i zyskała kolejnego, który z tego strychu zszedł.
Początkowo wydaje się to dziwne głównej bohaterce. Ale z biegiem czasu (i mężów) robi się coraz bardziej atrakcyjne. Przykro jest tylko, gdy znika mężczyzna, z którym Lauren mogłaby zostać dłużej. A może i na zawsze.
W taki sposób, w większej mierze, upływa nam czas przy tej powieści.
Jest dużo, bardzo dużo zabawnych momentów.
Lektura szła płynnie i przyjemnie, lecz w pewnym momencie zaczęła nużyć. Wątki poboczne są słabo rozbudowane.
A zakończenie... jakoś do mnie specjalnie nie trafiło.
Czy polecam? Nie mówię tak, nie mówię nie.
Komentarze
Prześlij komentarz