Tom trzeci sagi Krynickiej.
Przenieśmy się przedostatni raz do Krynicy. Widzicie te wszystkie kamienice z duszą? Chodźcie! Zakosztujemy leczniczych wód! Smakują Wam? O! Trwają przygotowania do jakiejś zabawy! Wystrojone towarzystwo zaraz opuści swoje mieszkania, żeby ruszyć do tańca. Spójrzcie! Ktoś do nas macha! Tam, po prawej stronie zapraszają nas ewidentnie w swoje progi znani nam już bohaterowie. O! Jednak nie tylko oni. Widzicie? Rozstępują się, by trochę więcej miejsca zrobić młodszemu pokoleniu. Myślę sobie, że i tym razem się nie zawiedziemy. To jak? Ruszamy?
Teodozja, jakże lubię tę dziewczynę! W odpowiednim dla siebie momencie zaczyna działać starając się nie przejmować różnymi opiniami na temat tych poczynań. No wiecie, typu, że powinna dalej szukać męża a nie iść w stronę edukacji. Ona jednak wie swoje i na szczęście sprzyja jej również opiekunka, Aurelia. Zupełnie inaczej sprawa ma się z jej bratem Stanisławem. Czy dla rodzeństwa nadejdzie czas spokoju i miłości?
Na uwagę moim zdaniem zasługuje też Nikifor, który nie jest postacią fikcyjną. Ujął mnie sam chłopak jak i jego mama. Kobieta mimo niepełnosprawności robi wszystko, aby synowi niczego nie zabrakło. Nikifor mimo niepełnosprawności rozwija swój talent jak tylko może. Podobały mi się te jego rysunki w każdym możliwym miejscu. Ten młody mężczyzna wnosi coś niesamowitego w powieść.
Jest też oczywiście cała gama innych postaci i ich interesujące losy, które nie zezwalają na zbyt długie lekturowe pauzy.
Całość? Ciepła i delikatna na przekór majaczącej wojny czy też „zwyczajnych” codziennych problemów bohaterów. Mam nadzieję, że takie podrzucenie Państwu tych kilku słów, zahaczenie o kilka wątków poskutkuje tym, iż zgłębicie całość. Bo naprawdę warto poświęcić czas lekturze, do której autorka włożyła serce. To widać. I nie sposób tego nie docenić.
Komentarze
Prześlij komentarz