Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Bardzo dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Jestem wręcz pewna, że nazwisko Moyes już zawsze będzie się dla mnie równało z serią o Lou Clark. Fantastyczna historia, fantastyczny film. Resztę powieści sklasyfikowałabym jako dobre w ramach przerwy od cięższych tematów. Takie do poczytania i, niestety, zapomnienia. Nie wyróżniające się. Pewnie tak samo będzie z najnowszą. Opublikuję recenzję i tyle. A szkoda, ale w sumie nie bardzo wiem, czego tu brakuje, że odbieram je jako takie trochę nijakie. Trudny temat, prawda? Czasami coś czujemy całym sercem, a opowiedzieć o tym nie ma jak...
Jest jednak jeden wątek, który chciałabym tu wyszczególnić...
„Między końcem a początkiem” kojarzy mi się poniekąd z serialem „Aż po sufit!”. Pamiętacie go jeszcze? Ja wciąż nie mogę przeboleć, że nakręcono tylko jeden sezon.
Główna postać prezentowanej przeze mnie teraz książki to Lila, żona, matka i pisarka. Tak naprawdę to „żona” już można skreślić. Porzucona przez męża na krótko przed publikacją książki, która traktuje o szczęśliwym związku (ironia, prawda?) i zostaje sama na domowym placu boju. Nie ma łatwo. Tym bardziej, że w tym domu pojawiają się dwaj ojcowie kobiety (nie pytajcie, przeczytajcie!). Tutaj nastoletnie problemy córek... tu znowu staruszkowie, którzy delikatnie rzecz ujmując... nie przepadają za sobą?
I jeszcze przecież praca pisarki, wymagająca czasu, ciszy, skupienia.
Jak to ogarnąć?
Jojo Moyes w swojej najnowszej książce nie skupia się tylko na Lili. Jest tu również sporo miejsca na emocje innych bohaterów. Uważam, że wśród nich warto wyróżnić tę między wnuczką a dziadkiem. To naprawdę zmiękcza serce. Jak staruszek uczy sposobów, w jaki nastolatka powinna traktować koleżanki. Was to również poruszyło?
Jest też Gabriel i jego niezdecydowanie, które ZDECYDOWANIE rani...
Jest miłość...
I przyjaźń też jest...
Nie mogę więcej, ponieważ opowiem wszystko a to przecież zupełnie nie o to chodzi.
Było miło poznać Lili i jej świat...
Teraz czeka na Wasze odwiedziny.
Komentarze
Prześlij komentarz