Tom ósmy.
Z wyspy nieopodal Fjablacki, zupełnie niespodziewanie znika prawie cała rodzina. Prawie, ponieważ zostaje tylko mała dziewczynka, roczna Ebba. Jest Wielkanoc roku 1974. Po latach Ebba wraz z mężem wraca na wyspę. Małżeństwo ma nadzieję, że ich obecność w tym miejscu ukoi ból po stracie syna. Rozpoczynają remont domu, który niegdyś był ośrodkiem kolonijnym. Pieczę nad nim sprawował tato Ebby. Teraz chcą ponownie go otworzyć na użytek ludzi. Tym razem ma tu być hotel. Dalsze działania w tym temacie przerywa pożar, po którym już nic nie jest takie samo. I nie chodzi tu o budynek. Ten, wiadomo, można odrestaurować, odbudować. Kiedy odnalezione zostają tajemnicze ślady zaschniętej krwi, nikt nie może przejść obojętnie, szczególnie Patrik. Wraz z kolegami po fachu wkracza do akcji...
Jest ciekawie... ponieważ na jaw wychodzi nie tylko prawda dotycząca tamtej rodziny, ale również prawdziwa twarz człowieka, przy którym tyle lat wydawało się, że można czuć spokój, bezpieczeństwo...
Poziom utrzymany. Pułap jeden z najwyższych. Chociaż czytając jeden tom po drugim można poczuć znużenie, uwierzcie, że niemożliwym jest zrobienie długiej przerwy od tych historii. Świetne są. Każda z osobna i wszystkie razem. Powoli czytam tom dziewiąty i nie mogę się nadziwić, że na półce czekają tylko dwa. Co potem?
Komentarze
Prześlij komentarz