Drogi Czytelniku,
Choć od świąt Bożego Narodzenia minęło już sporo czasu, a w niedzielę definitywnie kończymy tenże okres, ja jeszcze mam kilka książek, których akcja toczy się w zimie, w czasie, kiedy na sklepowych półkach można bez trudu wyszukać uroczego dziadka do orzechów i poczciwego świętego Mikołaja.
Pozwól, że teraz na chwilę przeniosę cię do grudnia. Do Edynburga.
Tam spotykamy Carmen, która podejmuje pracę (którą nagrała jej siostra, Sofia) w księgarni. Ma misję. Uratować lokal przed zamknięciem. I przekonać do siebie osobliwego właściciela. Carmen jest pomysłową i kreatywną osobą. Idealną do takiej pracy. Czy i teraz podoła wyzwaniu? Oprócz tego warto zaznaczyć, że relacje między siostrami nie są bardzo gorące, oczywiście na początku. Dziewczynie nie bardzo odpowiada wizja spędzenia świąt ze swoją idealną siostrą i takim samym mężem oraz dziećmi, ale trudno jej się z takiego położenia wymigać.
Myślę, że wszyscy wiemy jak się czujemy przy kimś, kogo uważamy za świetnego w każdym wymiarze, wręcz nieomylnego... to właśnie przeżywa nasza bohaterka.
Przyjemna historia, która najmocniej ujęła mnie relacją Carmen z jej siostrzeńcami. Nie pamiętam, żeby w jakiejkolwiek innej książce uwaga była zwrócona właśnie w tę stronę. Zwykle otrzymujemy opisy więzi rodziców z dziećmi, lub dziadków z wnukami.
Moim zdaniem jest tutaj za mało zimowego nastroju, albo ja nie wczytałam się dokładnie...
Taka okładka krzyczała do mnie, że fabuła będzie aż kipiała od śniegu. Może i tak jest. Kipi, ale nie dla mnie. Musiałam sobie ten śnieg pokleić a przecież nie o to chodzi.
Piszę tę opinię przy pełnym słońcu. Na termometrze jedenaście stopni. W takim układzie śniegu w książce powinno być pod dostatkiem, prawda?
Do napisania!
Komentarze
Prześlij komentarz