Kiedy szóstego grudnia pojawiłam się w galerii handlowej to patrząc na domek świętego Mikołaja, w którym na pewno gościł, bardzo intensywnie zastanawiałam się, kto wystąpił w tej zacnej roli. Rok wcześniej żadnych takich myśli nie miałam. Wywołała je Pani Ania Szczęsna swoją powieścią „Kim jesteś, Mikołaju?”. W galerii puściłam wodze wyobraźni. Może był to szczęśliwy młody mąż i tata, albo starszy mężczyzna będący już dziadkiem, otoczony wianuszkiem wnuków. Wiecie, ta atmosfera wskazywała mi same pozytywne pomysły. Równie możliwe jest, że był to ktoś zmuszony do wystąpienia w tej roli, albo nieszczęśliwy.
W powieści Mikołajem miał być mąż jednej żony, szczęśliwy w małżeństwie, mający głowę pełną podróżniczych marzeń. Los jednak krzyżuje te plany. Witek łamie nogę, co uniemożliwia mu realizację umówionych mikołajowych zobowiązań. Ameryka Południowa wydaje się odsuwać coraz dalej i dalej. Babcia mężczyzny ma jednak pomysł, w końcu zależy jej, aby podróż doszła do skutku bo mają z niej przywieźć różaniec... Magda, żona Witka podejmuje rękawicę i wciela się w Mikołaja.
Początkowo była przekonana (i ja wraz z nią), że nic w tym trudnego nie będzie. Przecież nikt świętemu czapki i brody nie zdejmuje toteż nikt się nie zorientuje. Pani Anna Szczęsna nas tutaj zaskoczyła bo wymyśliła takie zbiegi okoliczności, o których Magda (ani ja) nie pomyślałyśmy. Ale dzięki tak a nie inaczej poprowadzonej fabule nie ma tutaj mowy o jakiejkolwiek nudzie. Pomimo licznych tarapatów, w jakie wpada kobieta, ta praca sprawia jej przyjemność. Ma szansę pomóc i przynieść radość. A że przy tym szybciej zabije jej serce i to nie raz? No cóż. Magda się tym w ogóle nie zraża.
Ale trzeba przyznać... swoje przeżyje.
Lektura przyniosła mi wiele radości więc mam ogromną nadzieję, że i Wam jej nie mniej dostarczy. Dwa lata wstecz czytałam „Willę pod jemiołą” i uważam, że zarówno tamta jak i tegoroczna są naprawdę godne polecania. Bez przesadnej słodyczy, coś się w nich rzeczywiście dzieje. Dostrzegam same plusy. „Kim jesteś Mikołaju?” działa na wyobraźnię bardzo. Aż chciałoby się jakiegoś spotkać i poznać jego życiową historię. Gorąco polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz