Coben jest super. Powtarzam to za każdym razem biorąc się za czytanie kolejnej jego książki. Dziś w moje ręce wpadło „W domu”. Jesteśmy na ostatniej prostej. W listopadzie kończę zbieranie jego dzieł. Póki co jednak pochylmy się na moment nad niniejszym tytułem, który zafundował mi wiele przyjemnych momentów.
Natalie i Jake wiodą wspólnie szczęśliwe życie. Niestety nie trwa ono do śmierci, jak pewnie życzyłby sobie tego Jake, który zostaje poinformowany przez narzeczoną, że poślubi innego mężczyznę. Prosi, a może żąda? Żeby były partner się z nią w żaden sposób nie kontaktował. Mężczyzna przychyla się do tej prośby. Zostaje wykładowcą na uniwersytecie. Życia prywatnego zasadniczo nie ma. Wszystko przez tęsknotę za Natalie. Gdy pewnego dnia znajduje nekrolog męża byłej dziewczyny, postanawia złamać dane jej kiedyś słowo... W tym momencie wszystko nabiera tempa...
Bardzo dobry kryminał, w którym autor funduje czytelnikowi intrygujące śledztwo a nie brutalne, krwawe sceny co drugą stronę. Doceniam to i z nadzieją patrzę na kolejne tomy. Jestem pewna, że te historie nie zostają w pamięci, przynajmniej mojej, ale czytam je ponieważ są naprawdę zręcznie napisane i stanowią miłą odskocznię od ckliwych romansów, których mam wrażenie jest coraz więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz