Cudnie mi się tę powieść czytało.
Co najlepsze – totalnie nie spodziewałam się, że będzie tak dobrze! Kolejna literacka niespodzianka. Nawet nie będę siłowała się tutaj na jakiekolwiek liczby jeśli chodzi o kulę w gardle, którą było tak trudno przepchnąć dalej, albo chwil kiedy łzy już, już chciały wypłynąć. Mamy tutaj dwa czasowe tory, którymi toczy się fabuła. Przeszłość, jak to często bywa, okazała się ciekawsza i to tam działo się we mnie wiele pod względem emocjonalnym.
Wszystko zaczyna się od... miłości i pragnienia dobra dla drugiego, ukochanego, człowieka a także pragnienia jego obecności. Właśnie dlatego Henia podejmuje się trudnej rzeczy wyciągnięcia Moszka z łomżyńskiego getta. Chce tym działaniem podarować im szansę na piękną bo wspólną przyszłość. Ratuje nie tylko mężczyznę, ale także pewną małą dziewczynkę. Kolejne dni sprawiają, że Henia staje się dla niej matką. Wraz z Moszkiem muszą zmagać się z przeciwnościami losu i dbać o przybraną córkę. Nic w ich przypadku nie jest łatwe. Strach towarzyszy im na każdym kroku, jednak nie sposób nie dostrzec jak wielkim szczęściem jest to, że są razem. Przychodzi czas kiedy to bohaterowie niniejszej historii zaczynają widzieć światełko w tunelu, że może i oni zaznają normalności... niestety szybko owe światełko gaśnie. Czy odnajdą je na nowo i będą mogli zatrzymać na dłużej albo po prostu żyć w jasności?
Losy Moszka i Heni wraz z nami zgłębia również Agata i Benjamin. Ona jest prawnuczką Heni, on w zasadzie pojawia się zupełnie niespodziewanie. Dlaczego trafia właśnie do tej dziewczyny? `
Jestem na TAK i mam nadzieję, że i Wy będziecie.
Przejmująca i niezwykle mocno chwytająca za serce historia.
Trudna. Smutna. Ciepła. Piękna. Romantyczna.
Po raz kolejny powtórzę, ale trudno tego nie zrobić skoro autorki tak pięknie nam to pokazują. Kiedyś, w obliczu wojny, zagrożenia, świadomości możliwości bliskiej śmierci kochano mocniej. Uczucie było silne pełne troski, oddania... Gdzie to teraz jest? Przecież mamy świetne warunki do budowania pięknych relacji a idziemy na łatwiznę, liczy się szybkość. Wtedy też chciano szybciej, żeby zdążyć wyznać miłość, przytulić a teraz? Teraz jest zupełnie inne „szybciej” i wszyscy dobrze wiemy z czym się ono wiąże... szkoda, że tak jest, prawda?
To była moja druga lektura pióra Pani Ani. Na pewno nie ostatnia!
Komentarze
Prześlij komentarz