„I żyli długo i... świątecznie” Karen Schaler to książka, którą bardzo długo trzymałam na stosach do przeczytania. Oczywiście zupełnie nie potrzebnie. Jest to druga powieść tej pisarki. Pierwsza „Pierwsza taka gwiazdka” - absolutnie fenomenalna. Prawdziwie zimowa i do szpiku kości świąteczna. Przecudna. Tę również czytałam z czystą przyjemnością.
Riley bardzo chce wciąż pozostać na literackiej fali i z niej nie opaść. Teraz staje przed prawdziwym wyzwaniem. Ma napisać powieść świąteczną. Pomocny może okazać się obóz, oczywiście Gwiazdkowy. W klimatycznym hotelu Riley raczej ciężko się odnaleźć. Jest to dla niej obce środowisko, ale czego się nie robi, by osiągnąć sukces, prawda? Na tym obozie pojawiają się fani pisarki. Ma to być dla nich nie lada gratka, dla niej z kolei szansa na poznanie ich pomysłów co do kolejnych historii jej autorstwa. Pojawiają się również byli partnerzy Riley, każdy jest święcie przekonany, że to właśnie on jest miłością życia dziewczyny i postanawia zawalczyć o uczucie. To powoduje niezłe zamieszanie.
Jest jeszcze jeden mężczyzna. Stoi z boku i obserwuje...
Powieść bardzo lekka. Na jeden dzień, popołudnie albo wieczór jeżeli szybko Państwo czytają. Być może dla części nudna, zbyt słodka... dla innych zaś okaże się sympatyczną odskocznią. Wątpię, że zapamiętamy ją na długo. Sądzę raczej, iż zapamiętamy to, jak się czuliśmy czytając ją. A to mogą być same przyjemne uczucia i emocje.
Komentarze
Prześlij komentarz