Boże Narodzenie to czas, który jakaś część spędza w gronie rodzinnym i nie wyobraża sobie, żeby mogło się to zmienić. Jeśli święta to tylko w domu, przy choince z tradycyjnymi potrawami na stole. Jest też inna grupa. To ci, którzy nie zważają na to, gdzie spędzają Boże Narodzenie. Chętnie wyjeżdżają z przyjaciółmi bądź rodziną i godzinami szusują na stoku lub wygrzewają się na plaży.
W przypadku niniejszej powieści sprawa wygląda następująco. Dwie pary, dziewczynka i jej wymyślony przyjaciel królik – taki skład wyrusza do kompleksu wypoczynkowego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że są to byli małżonkowie, którzy na ten wyjazd zabierają już swoich nowych partnerów i wspólne dziecko... Już samo to budzi mieszane uczucia. Czy w takim towarzystwie można spędzić spokojny czas bez jakichkolwiek zgrzytów? Wszystko wydaje się być w porządku, gdy spotykają się od czasu do czasu na chwilę. Sytuacja wygląda zgoła inaczej na wyjeździe. Tam ich wzajemna obecność zaczyna być dla nichdrażliwa. To, co bywało zabawne, denerwuje. Alex to spokojna, wyrozumiała partnerka Matta, który pracuje jako naukowiec. Patrick jest zapalonym sportowcem i prawnikiem. Claire – piękna kobieta, dobra prawniczka i idealna mama. Posey to niewidzialny przyjaciel małej Scarlett. To dla niej jest ten czas. Czy rzeczywiście dziewczynka jest z niego zadowolona?
Kupiłam tę książkę kiedyś za kilka złotych na Allegro. Przeleżała na półce, oj przeleżała długo. W końcu nadszedł jej czas. Myślę: „super okładka, takie słowa, że treść przypadnie do gustu wielbicielom Listów do M, nic tylko czytać”. Zaczęłam i niestety klops. „Gorączka świątecznej nocy” to powieść, którą męczyłam długo. Zupełnie nie przypadł mi do gustu styl autorki. Był dla mnie bardzo dziwny. Przyznam szczerze, że nie zdarza się to często, abym z niechęcią podchodziła do książki a po jej przeczytaniu nie wiedziała o niej wiele. Na pewno nie jest to komedia to mogę Państwu powiedzieć na pewno. Co do bohaterów – niestety byli oni irytujący, a może bardziej ich zachowania? Co do fabuły... moim zdaniem pokręcona i niekoniecznie w dobrym znaczeniu.
Dla mnie raczej na nie, a jak dla Państwa? Mieliście okazję czytać?
A u mnie dalej leży nieprzeczytana. Też kupiłam okazyjnie.
OdpowiedzUsuń