Bałtyk. Morze, które zachwyca o każdej porze roku. Ma w sobie coś niesamowitego, co nie sposób wyrazić słowami. Nawet pisząc te słowa mam go przed oczami, nie muszę patrzeć na zdjęcie z nim w roli głównej lub drugoplanowej. Choć na pytanie: góry czy morze? Zawsze odpowiadam góry, to przy tym drugim nie pozostaję obojętna. Na drugim końcu Polski nie byłam dawno, ale Dorota Milli swoimi powieściami chce mnie tam zabierać tak często, jak tylko tego potrzebuję. Dzięki jej rozbudowanym opisom tamtejszych krajobrazów czuję się tak, jakbym rzeczywiście tam była. I to nie tylko duchem.
Hanę Swat poznajemy w momencie dla niej trudnym. Grzegorz, mężczyzna, który miał kochać ją już zawsze do utraty tchu, odchodzi zabierając ze sobą nie tylko nadzieje na wspólną przyszłość, ale również ważny dla dziewczyny przedmiot. Na jej barkach zostają wszystkie opłaty za mieszkanie i... długi. Gdyby tego było mało, traci pracę. Na szczęście los postanawia się do niej na odmianę uśmiechnąć. Na drodze Hany staje Liwia a wraz z nią pojawia się też na pierwszy rzut oka tajemnicza oferta zatrudnienia. Ma to być tylko chwilowe zajęcie, w oczekiwaniu na inne, lepsze? Może tak, może nie...
Swat, zgodnie z wymogami potencjalnych pracodawców idzie na rozmowę kwalifikacyjną, choć cała na różowo, to w ciemno. Nie wie tak naprawdę o jaką posadę się ubiega, ale kiedy już wszystko zostaje wyjaśnione... robi się coraz ciekawiej. Kolejną zmianą w życiu Hany jest nowy wizerunek a wraz z nim nowa pełna znaków zapytania znajomość, którą zawiera z polecenia fryzjera...
Myślę sobie, że w powieściach ważny jest jeden punkt. Ten, w którym coś w czytelniku przeskoczy na „muszę przeczytać jeszcze jeden rozdział” a potem wiadomo, jak to bywa. Ale rozumiecie o co mi chodzi? Ta chwila, kiedy jest coś rzucone i nagle wszystko inne przestaje mieć znaczenie, bo musimy wiedzieć co będzie dalej. Jak ta sytuacja się rozwinie. Czujemy się zaintrygowani do granic. Milli bez wątpienia nie zapomina, że jest to niezwykle istotne. Zaczynając lekturę nie mamy pojęcia, że za rogiem już nie będziemy mogli myśleć o niczym innym jak tylko o o dalszych losach Hany Swat. To bardzo dobra książka. Przyjemna, słoneczna, pozytywna, odciągająca od jesiennej aury pozostawiającej trochę do życzenia. „Schwytać szczęście” to obyczajowa historia z nutą kryminalną. Czy trzeba wspominać, że miłości tutaj też nikomu nie zabraknie? Zapraszam nad morze.
Recenzja w ramach współpracy z Wydawnictwem Filia.
Fajna recenzja. Lubię powieści tej autorki. "Schwytać szczęście" już zakupiona.
OdpowiedzUsuń