Witajcie,
witajcie!
Chociaż
do lata dzieli nas jeszcze chwila a póki co, na ogół, cieszymy się
ładną wiosną, chciałabym już teraz zaproponować Państwu
pierwszą lekturę, którą warto wpisać na wakacyjną listę. Jeśli
natomiast zdecydowalibyśmy się czytać ją w innym okresie,
natychmiast poczujemy gorące słońce, jakie przypisuje się
najcieplejszej porze roku. „Sekret Heleny” czytany teraz
spotęguje te emocje, które otrzymujemy w treści.
Lucinda
Riley ma na swoim koncie szereg powieści dedykowane kobietom. W tym
serię „Siedem sióstr” liczącą już sześć łatwo dostępnych
tomów. Zapewne zupełnie nie istotne jest to, od jakiej książki
rozpoczniemy przygodę z jej twórczością. Wysokie opinie pozwolą
na wyklucie się nadziei, że i nam one przypadną do gustu.
Po
latach nieobecności na Cypr powraca Helena. Tym razem zjawia się w
towarzystwie swoich dzieci, Alexa i Immy, w domu odziedziczonym po
chrzestnym ojcu. Chce przygotować posiadłość przed przyjazdem
męża, Williama i jeszcze jednego syna, Freda. Szybko okazuje się,
że liczba domowników wzrośnie, gdyż pod ich dachem pojawią się
również przyjaciele. Wraz z przyjazdem w myślach Heleny jak żywe
stają obrazy z przeszłości, a kiedy spotyka dawną miłość,
zepchnięta na skraj serca zawierucha, daje o sobie znać. Na tym
jednak nie koniec. A miały to być wakacje...
Pandora,
jak nazwano posiadłość, szybko przywodzi na myśl puszkę.
Bohaterowie z chwilą przyjazdu jeszcze nie wiedzą, że właśnie
nadszedł czas, by ją otworzyć, chociaż tego nie chcą. Dotyczy to
przede wszystkim Heleny ale nie tylko. Czas, który wszyscy mieli
spędzić beztrosko okaże się niemalże przełomowym. Na podstawie
historii dokładnie widać, że los potrafi popchnąć do wyznań,
jakie ciążą na sercu a odwagi, by je wyznać brak.
„Sekret
Heleny” to moja pierwsza książka tej autorki i strzał w
dziesiątkę. Przepiękna otoczka historii czyli opisy przyrody,
interesująca fabuła sprawiają, że lektura jest najczystszą
przyjemnością. Czytając nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż w
świecie bohaterów słońce wciąż oblewa ich swoim ciepłem a w
powietrzu unosi się oszałamiająca woń słodkich owoców, którą
wdycha także czytelnik. Pióro Riley to po prostu majstersztyk.
Od dawna Lucinda Riley w moich planach. Piękna recenzja.
OdpowiedzUsuń