Po
raz trzeci, i niestety ostatni, przed czytelnikiem otwierają się
drzwi Kamienicy pod Gwiazdą. Dobry uczynek nie pozwala spokojnie
zmrużyć oka. Mieszkańcy wciąż nie mają pomysłu, co uczynić,
by rzeczywiście poczuć, że wykonali solidną pracę. Każde
dzieło, w jakie wchodzą, wydaje się tak naprawdę niczym, ot
drobnostką. Czasu co prawda jest wiele, jednak on ma to do siebie,
że płynie... Miranda spełnia się za biurkiem biblioteki. Wraz z
Wojtkiem, który z każdym dniem staje się jej coraz bliższy,
wymyślają kolejne projekty, które można postawić pod szyldem
„dobro”. Helena ma bardzo mało chwil na rozmyślanie o kolejnych
badaniach. Wkłada całe serce w udoskonalanie mydlarni, kiedy do
tego jeszcze dochodzi do głosu miłość...
Jacek
z kolei przechodzi metamorfozę. Rozkręca własny biznes, lecz
wydaje się, że nie tylko restauracja staje się jego oczkiem w
głowie. Czyżby w końcu i do niego dotarło, iż warto czynić
dobro? Marta oprócz wytężonej pracy przy ogrodach z całego serca
pragnie stworzyć dom dla Gabrysi. Obawia się jednak, że na drodze
ku temu może stanąć niemożliwy do pokonania opór męża...
Feliks
pojawia się tutaj zupełnie niespodziewanie. Jednak prędko staje
się nieodłączną częścią rzeczywistości przy ulicy
Gwieździstej. Służy pomocą wszystkim a jedyne czego potrzebuje to
wikt i opierunek. Później okazuje się że do szczęścia
potrzebuje jeszcze czegoś a raczej kogoś. Czy odważy się
wyciągnąć dłoń?
Jest
jeszcze Klara Pieniążkiewicz. Dama w każdym calu. Więcej takich
już nie ma. Dobry duch kamienicy, który wie więcej o każdym z
lokatorów niż oni sami o sobie. Mieszkańcy mogliby podejrzewać,
że znają staruszkę. W końcu mijają ją na klatce schodowej,
toczą nieraz rozmowy. Wielkie będzie ich zdziwienie, kiedy okaże
się, że tak na prawdę nie wiedzieli na jej temat nic...
Na
powieści tej autorki czeka się z niecierpliwością. Są pełne
wszystkiego, co najlepsze oraz najpiękniejsze. Drzemią w nich
olbrzymie pokłady dobra, ciepła, serdeczności, empatii. Ta część
prócz tych wszystkich wspaniałości oferuje również cały
wachlarz odurzających zapachów roślin. Coś rewelacyjnego. Do tej
pory je czuję. Książki Agnieszki Krawczyk powinny znaleźć
miejsce nie tylko na półce czytelniczki spragnionej spokojnych
fabuł ale też wszędzie tam, gdzie trudno zapomnieć o bólu czy to
fizycznym czy duchowym i próbować żyć. Dzięki tym pozycjom dla
tych, którzy już nie wierzą, że dobro zewsząd nas otacza, znów
może wzejść słońce. Serią „Uśmiech losu” autorka pokazała
wysłała do świata potężną dawkę optymizmu. Po lekturze
ostatniego tomu aż chce się czynić dobro z jeszcze większą mocą
niż dotychczas.
Za
książkę serdecznie dziękuję:
Super recenzja. Jeszcze nie czytałam tej serii, ale już mam. Kocham powieści tej autorki.
OdpowiedzUsuń