
Dokładnie
według wyżej wymienionego schematu postąpiła Zuzanna. Najpierw
przeżyła wielką, gwałtowną miłość. Była istna burza z
piorunami. Następnie znalazła idealnego partnera na męża i ojca.
Mądrego, odpowiedzialnego, wiernego. Są razem już długi czas,
wychowują dzieci. Fajerwerki towarzyszące miłości w początkowej
jej fazie, dawno odleciały a na miejsce wszystkich romantycznych
uniesień, niepostrzeżenie wsunęła się miła choć nużąca
codzienność. Kiedy Zuza po latach spotyka się z koleżankami ze
szkolnej ławki, wspomnienia wybuchają. Wręcz ścigają się o
pierwszeństwo w jej myślach. Jedno jest niesamowicie silne. To, w
którym pojawia się jej pierwszy chłopak – Paweł. Kobieta
postanawia dowiedzieć się, w jakim życiowym momencie jest, jak
sobie radzi, czy jest szczęśliwy. Ich konwersację rozpoczyna
niewinne pytanie, którego, jak widać, warto się strzec. Brzmi ono:
„Cześć, co słychać?”. Później następuje przyjęcie do
grona znajomych na popularnym portalu społecznościowym i rozmowa,
która może wywrócić wszystko do góry nogami.
„Cześć,
co słychać?” to kolejna książka Magdaleny Witkiewicz, którą
polubiłam za tę niezwykłą lekkość przekazu. Powieść idealnie
pokazuje, w jaki sposób łatwo stracić miłość swojego życia,
tylko dlatego, że marzenia o motylach w brzuchu nie pozwalają
zasnąć. Zamiast próbować wskrzesić ogień w małżeństwie
łatwiej wyjść poza nie... tylko, że później powrotu może już
nie być. Na prawdę warto zawsze, zawsze, zawsze iść za sercem? Po
to mamy rozum, by i jego używać. Warto mieć też na uwadze, iż
miłość to nie te fajerwerki, motyle, romantyczne uniesienia.
Miłość to buziak o poranku, sms o treści, „kocham Cię” w
południe, przypomnienie „zapnij kurtkę” po południu,
„odpocznij” powiedziane wieczorem.
Myślę,
że ta książka może wiele dobrego zdziałać. Pokaże kobietom co
tak naprawdę jest istotne.
Komentarze
Prześlij komentarz