Okres
świąteczny nadal trwa. Oficjalnie zakończy się w lutym. Wciąż
cieszymy oko widokiem kolorowych światełek na choinkach ale nie
tylko. Jest to też czas, w którym jeszcze zdarzy się przeczytać
powieść świąteczną. „Hotel pod jemiołą” w końcu do mnie
trafił a jak już się pojawił, nie mógł długo leżeć.
Pochłonęłam go w trybie ekspresowym tak, jak poprzednią książkę
Evansa „Zimowe sny”, w sumie była czytana kilka razy! Tak,
zdarza mi się wracać do czytanych już tytułów.
Ten
pisarz ma doskonałe wyczucie smaku. Umiejętnie kreuje fabułę
wprowadzając do niej ciepło, miłość, które bezsprzecznie górują
nad niepowodzeniami, smutkiem postaci. Tym razem stworzył wyjątkową
opowieść o kobiecie, której życie nie szczędziło trosk.
Straciła matkę, dwukrotnie z wielkim zaangażowaniem oraz nadzieją
weszła w związki z mężczyznami, którzy jednak okazali się nie
być warci jej miłości. Po dwóch rozwodach trudno uwierzyć jej w
szczęśliwą, pełną szacunku, lojalności, zaufania relację.
Kimberly pozwala sobie na tylko jedno marzenie. Pragnie zostać
pisarką powieści romantycznych. Ma na swoim koncie już jeden tytuł
„Obietnicę pod jemiołą”. Za namową ukochanego ojca,
uczestniczy w ekskluzywnym spotkaniu początkujących jeszcze
niepublikujących autorów. Staje przed szansą wydania swojej
powieści. Nie ma pojęcia jeszcze, iż ten wyjazd nie przyniesie jej
tylko tych oczekiwanych korzyści. Kim, aby zrealizować marzenie
swoje oraz taty, będzie musiała przejść przez wyboistą drogę.
Co czeka na końcu?
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak.
Komentarze
Prześlij komentarz