Czy idę krok w krok za swoją ulubioną pisarką? Niestety nie. Wciąż mam zaległości. Teraz zrobiłam przeskok nad tymi do przeczytania i wzięłam najnowszą serię. Tamte poczekają, prawda? „Saga dworska” przypomniała mi trochę „Sagę rodu Cantendorfów”, ale póki co nie ustępują sobie miejsca. Cykl wydany przed laty a teraz wznowiony, trzyma się naprawdę mocno i nie chce spaść.
Dominikowi zupełnie niespodziewanie przychodzi zmienić swoje życie. Miało być wystawne przyjęcie, wyśmienite potrawy, zabawa i tańce a zamiast tego jest pustka oraz rozrywająca serce rozpacz. Mężczyzna wraz z niegdysiejszym parobkiem nie mają innej możliwości. Zmuszeni do podróży tak naprawdę w nieznane, nie bez oporów w nią ruszają. Po drugiej stronie jest Julianna. Panna na wydaniu. Musi już dokonać wyboru kogo poślubi. Jak wszyscy się domyślamy, nie jest z tego powodu zadowolona. Najmocniej ciągnie ją w stronę prababci Antoniny- znachorki o bardzo dobrym sercu.
Jaki finał będzie miała ta historia? Doczytajcie sami!
Mogę z czystym sercem powiedzieć, że to kolejna historia, którą pochłania się z prawdziwą frajdą, z niecierpliwością czekając na dalszy rozwój sytuacji. Jest już dostępna kontynuacja, więc nie trzeba na długo rozstawać się z bohaterami. Jak zawsze u Pani Mirek dbałość o lekkie podanie treści jest na najwyższym poziomie.
Tu jest po prostu klasa sama w sobie. Nie trzeba się rozwodzić tylko sięgać po twórczość tej pisarki i czytać, czytać, czytać...
Komentarze
Prześlij komentarz