„Prawdziwe piękno bierze się z naszej głębi. Jeśli tam go nie ma, to ciało choćby nawet i najładniejsze staje się pustą wydmuszką, pozbawioną życia”.
Podczas lektury pierwszego tomu serii „Leśne Ustronie” Agnieszki Krawczyk co rusz napotykałam słowa, które warto byłoby przytoczyć w tekście, ale racji tego, że byłoby ich naprawdę sporo, przedstawiam ten powyższy. Myślę, że niesamowicie wymowny i bogaty. „Warkocz...” okazał się dla mnie terapią otwierającą oczy i zmieniającą patrzenie przede wszystkim na siebie samą.
Zośce trudno jest zaakceptować swój wygląd. Winna temu jest widoczna na twarzy blizna. Niechciana pamiątka po wypadku. Droga do zmiany postrzegania siebie zazwyczaj jest długa, kręta i wyboista. Gdy już wydaje się, że jesteśmy na prostym, ostatnim jej odcinku, znienacka wyskakuje ostry zakręt. W górskiej wiosce Nieznajomce, Zośka oddycha pełną piersią i poznaje zupełnie inne życie. Na jej ścieżce stają osoby, których słowa oraz zachowanie pozwalają odsunąć się od problemu. Popatrzeć na niego inaczej. Niestety, jak to w życiu, są także ci, którzy zdają się mieć za nic ludzkie uczucia. Obie te grupy są jednak potrzebne. Myślę, że wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, dlaczego.
Mariusz prowadzi w Nieznajomce szpital dla zwierząt. Zazulina jest miejscową wróżbiarką/ znachorką. Laura, siostrzenica Mariusza, przyjeżdża na wieś na prośbę matki. Elwira chce załatwić małżeńskie sprawy bez obecności córki. Jeśli myśli, że tym samym uchroni dziecko przed negatywnymi emocjami, nie do końca ma rację. Jest również Regina, która pojawia się znienacka, i Antoni Szeptyna tajemniczy autor pewnej książki.
Choć w przedstawieniu postaci występujących w „Warkoczu..” mocno skupiłam się na Zośce, nie myślcie, że cała reszta to nieznaczące tło. Tak zdecydowanie nie jest. Z tą młodą kobietą, której metamorfozę właśnie śledzę (czytam drugi tom), zżyłam się po prostu bardzo. Jest mi bliska ona i wszystko, co z nią związane. Myślę, że bez problemu mogłybyśmy się zaprzyjaźnić.
Pierwszy tom nowego cyklu powieściowego Agnieszki był dla mnie terapią. Takie cytaty jak ten rozpoczynający niniejszy tekst, koją i przytulają serce. Jest to, uważam, niezwykle cenne, że autorka porusza w swoich książkach tematy niepełnosprawności bądź chorób i podaje trochę na tacy sposoby, jak godzić się z niedoskonałościami w swoim życiu.
Gorąco zachęcam do przeczytania „Warkocza...”. To piękna i mądra historia, a takie warto doceniać i podawać dalej.
Bardzo lubię powieści autorki. Ten tom mam, ale nie czytam do czasu zebrania całości.
OdpowiedzUsuń