Jakiś czas temu od Wydawnictwa Literackiego dotarła do mnie przesyłka. Znajdowała się w niej książka autorstwa Kerry Fisher o intrygującym tytule „Kobieta, którą byłam”. Bardzo za nią już na wstępie recenzji dziękuję. Zanim zabrałam się za lekturę, zdążyłam zerknąć na opinie innych recenzentek i przez to wiedziałam, że mogę być spokojna. Nie zastanę tutaj przesłodzonej treści, jaką często można spotkać za taką spokojną okładką, ale coś znacznie więcej. Z zapałem wzięłam książkę do ręki, po czym przepadałam. Z każdym kolejnym zdaniem moje zainteresowanie rosło.
Gisela – żona bisnesmena, mama dwójki dzieci i pani domu. Sielankowego, z pozoru, życia można jej pozazdrościć. Kate z kolei mieszka obok i za wszelką cenę chroni swoją prywatność. Robi to wręcz obsesyjnie. Jej dorastająca córka ma dosyć ukrywania się nie tylko matki. Ona sama również zostaje niejako zmuszona do nieujawniania swojej tożsamości. To na dłuższą metę jest bardzo trudne i męczące. Trzecią kobietą jest Sally. Żona, która próbuje wmawiać sobie, że jest szczęśliwa. Swojemu otoczeniu z kolei nie musi niczego udowadniać. To, jaka jest, jej zachowanie nie pozostawia innym złudzeń. Jest urodzona pod sprzyjającą gwiazdą.
Sąsiadki. Każda inna. Każda w jakimś stopniu zazdrości tej drugiej. Dobrze znamy ten stan prawda? To w żadnym stopniu nie jest fikcja. To fakt, który dotyka wszystkich.
Bardzo lubię twórczość Kerry Fisher. Jest doskonałą obserwatorką życia. Bierze z niego tematy istotne i swoje przemyślenia przelewa na papier. Tym razem pojawia się kwestia korzystania z mediów społecznościowych. Doskonale widać na podstawie życia Sally, Kate i Giseli, jaki ma to wpływ na poczucie własnej wartości. Jak na pewno wszyscy się domyślają, nie jest to nic pozytywnego. Uśmiechy na każdym zdjęciu, zawsze uporządkowane mieszkanie, grzecznie bawiące się dzieci, mężczyzna z bukietem róż, kobieta bez śladu zmęczenia. Takich zdjęć nie trzeba szukać. Każdy posiadający profil na Facebooku bądź Instagramie natyka się na nie niemal co dzień. Jakie są nasze pierwsze myśli na ich widok? „Ci to mają fajne życie”. Fisher przypomina, że to tylko skrawek nie całość codzienności, która przecież dla każdego bywa trudna i męcząca.
„Kobieta, którą byłam” to więcej niż opowieść o sąsiadkach spotykających się na herbatę i narzekających na swoje życie. Na jej kartach znajdziecie coś, co Was z pewnością zaskoczy.
Jestem zaciekawiona.
OdpowiedzUsuń