Maria Montessori. Czy jest Państwu znana ta wyjątkowa kobieta? Czy może kompletnie nic to nazwisko Wam nie mówi?. Przyznaję szczerze, że jeszcze miesiąc temu zaliczałam się do tej drugiej grupy. Dzięki Wydawnictwu Znak kolejna luka w mojej wiedzy została załatana. Otrzymawszy książkę wiedziałam, że gdy tylko skończę tę, którą aktualnie czytałam, wezmę „Sekret Marii”. Coś mnie do niej mocno ciągnęło i nie pozwoliło odłożyć ją na „za chwilę”. I całe szczęście! Drodzy Państwo mam przyjemność dzisiaj opowiedzieć o ułamku, ale jakim!, życia Marii Montessori.
Nasze życie (szczególnie mówię o kobietach w tym momencie), takie jakie znamy, przyjmujemy za pewnik. Możemy studiować bez żadnych przeszkód. Możemy podejmować różne prace nie oglądając się na innych. Możemy realizować się zarówno zawodowo jak i prywatnie w tym samym czasie. To jest dla nas tak naturalne, że nie wyobrażamy sobie, iż mogłoby być inaczej. A było inaczej i dopiero czytając o tym zostaje nam uświadomione to, że obecny stan rzeczy warto docenić.
Marię poznajemy w czasie kiedy jest studentką. Jako kobiecie nie jest jej łatwo, a jako pracowitej i oddanej nauce, jeszcze trudniej. To, co najbardziej wprawiło mnie w zadziwienie jest fakt, że nie mogła uczestniczyć w niektórych zajęciach z męską częścią grupy. Samotne przebywanie w prosektorium i badanie zmarłych – któż obok takich opisów przeszedłby obojętnie? Czy potraficie sobie Państwo wyobrazić emocje jakie targały młodą dziewczyną? Dreszcz przechodzi po plecach podczas samego pisania na ten temat. Nie tylko ze względu na płeć Montessori była dyskryminowana, ale również przez sumienność i pracowitość wyśmiewana. Było to zachowanie kolegów z roku, pod którym ewidentnie schowane było niedowierzanie i podziw.
Mimo tego nasza bohaterka szybko wspinała się w górę. Gdy podejmuje pracę na oddziale szpitala psychiatrycznego z niemałym zdziwieniem od razu dostrzega, że dzieci tam przebywające całe dnie spędzają bezczynnie. Nikt nie poświęca im uwagi większej, niż to konieczne. Nikt ich nie przytula, nie uśmiecha się, nie bawi. One same też nie biorą zabawek do rąk ponieważ zwyczajnie ich nie mają. Maria postanawia to zmienić. Wraz z jej pojawieniem się w szpitalu i rozpoczęciem działania na rzecz dzieci, w ich oczach pojawiają się zupełnie inne emocje. Montessori uczy swoich podopiecznych poprzez zabawę. Skoro ta metoda działa w przypadku zdrowych dzieci, to dlaczego nie może się sprawdzić u tych potrzebujących więcej uwagi i troski?
Niesamowita opowieść o niesamowitej kobiecie, która poświęciła część swojego życia tym, których wszyscy spisali na straty. Podejmowała się trudnych kwestii. Postawiła sobie za cel, że nauczy dzieci szyć czy czytać. Czy jej się to udało? Po lekturze przyszła mi do głowy myśl, iż bardzo mało jest dzieci i osób dorosłych niepełnosprawnych psychicznie, którzy nie mogliby się w jakiś sposób realizować. To tylko kwestia zdrowych, by poświęcili im więcej czasu i dotarli w głąb takiego człowieka.
Lubimyczytać.pl wkłada „Sekret Marii” w kategorię „literatura historyczna”. Zgadzam się, ale dodałabym też po przecinku „biografię” i „obyczajówkę”. Tak właśnie ją odebrałam. Bardzo dobrze i interesująco napisana. Czyta się ją niemal z wypiekami na twarzy. Myślę, że wiedza o tym, że książka jest oparta na faktach tylko potęguje apetyt na kolejne zdanie i kolejną stronę. Wydana z dbałością o detale. Historia pełna dobra i nadziei, którą warto poznać.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Znak.
Komentarze
Prześlij komentarz