Uwielbiam, uwielbiam,
uwielbiam. Mogłabym tak w nieskończoność powtarzać. Uwielbiam
twórczość Krystyny Mirek. Fenomenalną przygodę z jej książkami rozpoczęłam od „Szczęścia all
inclusive” omijając pięć poprzednich pozycji. Nadszedł jednak
czas na nadrobienie zaległości i takim oto sposobem w dwa dni
dosłownie połknęłam debiut Krysi. Ale jaki debiut!
Nie
warto zazdrościć ślicznotkom. Piękno zewnętrzne nie gwarantuje
powodzenia w życiu towarzyskim. Mogłoby się wydawać, że uroda to
ważna sprawa, tymczasem potrafi ona przynieść więcej
niepożądanych zdarzeń niż tych pozytywnych. Weronika Kościelniak
(uśmiechnęłam się przeczytawszy po raz pierwszy to nazwisko, jest
bardzo znane w moim rejonie a w literaturze jeszcze nie miałam z nim
do czynienia) uchodzi za najładniejszą dziewczynę w miejscu
swojego zamieszkania. Mężczyźni trudzą się jak tylko mogą po
to, aby zechciała spojrzeć na nich przychylnym okiem... jednak na
próżno. Ona bowiem wzdycha tylko do jednego pozostającego poza jej
zasięgiem. Jakże znane zrządzenie losu. Ogrom adoratorów wprost
bije się o Weronikę, nawet usiłują zdobyć jej rękę! Ona w tym
czasie pozostaje wierna koledze z sąsiedztwa. To z nim spędziła
dzieciństwo, to jego mama stała się dla niej ukochaną ciocią
zastępującą rodzicielkę.
Kościelniakówna
jest przeraźliwie samotna, chcąc nie chcąc stroni od rówieśników,
gdyż oni potrafią spoglądać na nią tylko pełnym zazdrości
okiem. Dopiero teraz, na oczach czytelnika zawiera przyjaźń z
sympatyczną Kasią. W życiu rodzinnym również nie jest kolorowo.
Z najbliższych osób po ziemi stąpa jedynie ojciec, który no cóż
na każdym kroku daje córce odczuć, że nie potrafi jej kochać.
Tylko dlaczego tak jest? Dlaczego rodzic pozostaje tak surowym
człowiekiem dla dziecka?
Konrad
również nie ma prostej egzystencji. Pozostał głową rodziny i
teraz na nim spoczywa ogromna odpowiedzialność za matkę oraz
młodsze rodzeństwo. Ojciec alkoholik niczego nie potrafił zrobić
dobrze, trwale, porządnie. Nawet dom, w którym mieszkają
nieuchronnie chyli się ku upadkowi. Kiedy chłopak postanawia
opuścić kraj, a w nowym miejscu, gdzie podejmuje pracę, poznaje
dziewczynę, czytelnik może sądzić, że pomylił się, iż nie
pójdzie po jego myśli. Jednak Krysia stworzyła niesamowicie
mądrego głównego bohatera, dla którego prawdziwa miłość jest
warta ponad wszystko. On doskonale wie, gdzie jest jego serce. Zna
również definicje słowa „wierność” co niewielu bohaterom
można z czystym sumieniem przypisać.
Tym,
co łączy Weronikę i Konrada jest piękne, prawdziwe, głębokie
uczucie. Trwa ono w zasadzie od dziecięcych lat, jednak teraz zbyt wiele przeciwności losu staje im na drodze do szczęścia.Wiele
wody w rzece musi upłynąć a młodzi ogrom trudności pokonać, aby
przekonać się, czy rzeczywiście ta miłość może wyjść z
ukrycia. Przeszkodą okazuje się również pan Kościelniak, który
mimo chłodu jakim darzy córkę ośmiela się wtrącić w jej życie, postanawia zrobić wszystko, aby córka zapomniała o Konradzie.
Nie sądzę, by nagle teraz został w nim obudzony instynkt
opiekuńczy. Pobudki muszą być inne..
Prom
do Kopenhagi odegra tutaj znaczącą rolę...
Ogromnie
się cieszę, że poznałam Weronikę! Jest ona taką bardzo
autentyczną postacią, z którą chciałabym się zaprzyjaźnić.
Roztacza wokół siebie dobrą energię, którą jednak nie wszyscy dostrzegają ze względu na jej zapierającą dech w piersiach urodę. Debiutancka powieść
Krystyny Mirek to niesamowicie wciągająca historia o tym, iż
zawsze trzeba dążyć do spełnienia marzeń a jedyną,
najważniejszą sprawą jest miłość. Gdy mamy ukochaną osobę przy swoim boku, nie istnieje sytuacja, której nie stawilibyśmy czoła. Nie ważne czy człowiek jest biedny czy bogaty, najistotniejsze
jest serce.Polecam "Prom do Kopenhagi" każdej Czytelniczce! Uwaga! Książka wciąga do tego stopnia, że niewykonalna staje się czynność odłożenia powieści i doczytanie w późniejszym czasie oraz taka dobra rada: zaopatrzcie się od razu w "Polowanie na motyle". Nie muszę mówić dlaczego. :)
Jestem oczarowana!
Jestem oczarowana!
Komentarze
Prześlij komentarz