Moja przygoda z twórczością Pani Krystyny Mirek rozpoczęła się jedenaście lat temu książką „Szczęście all inclusive”, którą otrzymałam w prezencie od mojego chłopaka, teraz już męża. Autorka oczarowała mnie tak mocno... i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jest bezsprzecznie moim numerem jeden. Uważam, że wciąż trzyma wysoki poziom, niesamowicie dba o warsztat, dopracowuje szczegóły a styl, jakim włada pozwala się tylko rozpływać podczas lektury. Biorąc do rąk jej powieść wiem, już się nie zastanawiam, po prostu wiem, że to będzie majstersztyk.
„Zauroczenie” jest pierwszym tomem bodajże trylogii. Później mamy „Zakochanie” i „Zakochanie”, które swoją oficjalną premierę będzie miało już jutro.
Matylda Sawicka to kobieta, która usilnie wierzy w prawdziwą miłość. Rozwodziła się trzy razy. To potrafiłoby w niejednej wzbudzić poważne wątpliwości, prawda? Nie tutaj. Kolejne małżeństwo i dwaj jej synowie... to się nazywa szczęście. Kacper i Jakub. Bracia a tak różni. Na tym polu dzieje się naprawdę sporo!
Pewnego dnia Matylda postanawia pomóc córce swojej przyjaciółki i wynająć jej dom. Czy dobre serce kobiety nie zostanie w najmniej oczekiwanym momencie zawiedzione? Czy bezinteresowność zawsze „popłaca”?
Czyta się świetnie, ale niestety bardzo szybko. Pani Krysiu, czy nie mogłaby Pani wydawać powieści liczących po ponad sześćset stron? To byłoby dobre pytanie, które niestety przyszło mi do głowy dopiero teraz, a w piątek miałam przyjemność spotkać się z autorką. Kolejna bardzo życiowa, mądra historia. I wśród perypetii bohaterów niezwykle celne spostrzeżenie, że przyszło nam żyć w czasach, w których łatwiej okazać komuś zaufanie poprzez rozebranie się przed nim, niż przez podanie mu jakichś ważnych haseł... czy to nie wydaje się Państwu prawdziwe?

Komentarze
Prześlij komentarz