Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Prószyński.
Pani Lucyna Olejniczak po raz kolejny przywołuje świat, który już nie wróci. Dzięki niej możemy do niego zaglądnąć i zachłysnąć się ówczesną tradycją, zwyczajami, podpatrzeć jak żyło się w tamtych czasach. Autorka ma tak subtelne pióro, że obcowanie z jej prozą jest czystą przyjemnością. Z miejsca można pokochać bohaterów nowej serii o jakże ładnym tytule „Pani na wrzosowisku”.
Szczególną sympatią obdarowałam główną postać, Elizę Bielską, którą poznajemy jako szesnastoletnią dziewczynę marzącą o karierze pianistki.
Niestety, jej życie toczy się zupełnie w innym kierunku. Jest zmuszona do wyjazdu. Z Warszawy do Anglii. To właśnie tam zostaje panią na wrzosowisku... W nowym miejscu czeka też na nią szereg wyzwań. Czy temu podoła?
Z kolei brat Elizy, Stanisław... cóż, serce nie sługa. Chłopak wikła się w romans wskutek którego, może to być zaskakujące, grozi mu niebezpieczeństwo...
Na rynku jest już dostępna druga część serii. Nosi ona tytuł „Ostatni nokturn” i jestem jej bardzo ciekawa. Ale wracając do „Preludium”. Warto zwrócić uwagę, że Pani Lucyna Olejniczak w swoje powieści wprowadza mądre postaci pomimo ich młodego wieku. To mi się bardzo podoba. Nie ma tu miejsca na bezsensowne dialogi i opisy. Wszystko jest idealnie wyważone.
Lubię jej pióro i na pewno jeszcze niejednokrotnie sięgnę po powieści autorki.
Bardzo polecam.
Miłego dnia i tygodnia!
Komentarze
Prześlij komentarz