Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Espe. Serdecznie dziękuję za egzemplarz.
Kryminały to książki, które dopiero zaczynam czytać i przyznaję, że są niesamowicie wciągające. Zwłaszcza wtedy, gdy autor stopniuje napięcie i nie puszcza aż do końca. W przypadku „Szeptu węża” mamy do czynienia z mieszanką. Kryminał, thriller polityczny oraz historia. Brzmi dobrze, prawda?
Jacek Posadowski samotnie wychowuje córkę, Zosię. Z uwagi na jej dobro i nadzieję na spokój po trudnych doświadczeniach, przeprowadzają się na wieś Kaletnik. Suwalszczyzna. To tam od teraz będzie ich dom. Jacek w Suwałkach otwiera własną działalność – naprawia komputery. Zmiana jednak w sposób nader pozytywny nie dotyka dziewczyny. Wbrew pragnieniom ojca. Dopiero kiedy Zosia zagłębia się w tajemniczą sprawę proboszcza, w jej oczach i zachowaniu można dostrzec zmianę na lepsze. Jakiś błysk, iskrę. Zaskakujące? A może wręcz przeciwnie? Czy my wszyscy nie czujemy się po prostu dobrze, kiedy zajmiemy myśli i ręce czymś innym niż to, co aktualnie tak nas trapi? Po krótkiej chwili ojciec i córka, ramię w ramię dążą do poznania prawdy. Nie mają pojęcia, że ta historia może okazać się... niebezpieczna.
Świetna historia! Starannie napisana, bez wulgaryzmów, czyli z ukłonem w stronę czytelnika. Lekki kryminał? Tak, chyba śmiało w taki sposób można określić tę książkę. Brak krwi, brutalności, erotycznych scen, które wszyscy tak lubią i potrzebują wkładać w każdy tytuł. Mogę takie fabuły pożerać jedna za drugą. Na prawdę.
Kolejna bardzo dobra książka przeczytana w tym roku. Mam szczęście do takich!
Komentarze
Prześlij komentarz