Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Dziękuję serdecznie.
Biorąc do ręki najnowszą książkę autorstwa Pani Liane Moriarty, mniej więcej wiedziałam czego mogę się tutaj spodziewać. To druga, którą dotychczas dane mi było przeczytać. Niemniej jednak im kolejne kartki przewracałam, tym bardziej byłam usatysfakcjonowana. Tak, bardziej niż wydawało mi się, że będę.
Główna bohaterka, Alice, jest matką i żoną. Jeszcze. To znaczy jeśli chodzi o to drugie. Chyba. Pewnego dnia ulega wypadkowi, po którym traci pamięć. Tak jakby wymazano z niej dziesięć lat życia. Zatrzymuje się na etapie swojej pierwszej ciąży. Jest też absolutnie pewna, że ma obok siebie ukochanego mężczyznę. Nicka. Jest w ogromnym szoku, iż przed utratą pamięci bardzo chciała rozwieść się z mężem. Wypiera tę informację. Nie rozumie dlaczego siostra nie chce z nią rozmawiać, jak to możliwe, że ma trójkę dzieci i kim jest Gina.
Przyznajcie... brzmi ciekawie? Uwierzcie... jest i to bardzo!
Od samego początku ta książka mnie intrygowała.
Akcja tutaj nie pędzi. Może niektórzy powiedzą, że wręcz się „wlecze”, przepraszam za określenie. Ale ja akurat poczytuję to jako atut. Autorka potrafi zaciekawić na tyle mocno, żeby dokończyć lekturę nawet, jeśli nie połkniemy ją w jeden wieczór. Oprócz tego głównego wątku są także poboczne. Istotne. Takie jak ból bezdzietności. Tak, historia siostry Alice wywołała we mnie sporo emocji.
Bardzo polecam i dopisuję ją jako drugą najlepszą przeczytaną w tym roku.
Komentarze
Prześlij komentarz