Planujemy. Układamy. Przekładamy. Później znowu wracamy do poprzednich rozwiązań i nie chodzi mi tutaj tylko o takie materialne urządzanie mieszkania bądź domu. Ileż to razy tak działamy w głowie. I kiedy już wydaje się, że jest idealnie, wszystko na swoim miejscu, a w ogóle to tylko jeden punkt do zrealizowania i pełnia szczęścia... życie brutalnie pokazuje swoje oblicze, sprowadzając nas na twardą ziemię. Jestem przekonana, iż każdy kto czyta te słowa, doskonale wie o co chodzi. Każdy tego doświadczył i zapewne doświadczy nie raz.
Podczas samolotowej podróży dotyka Idę wiele stresu. Obok wciąż płacze mężczyzna i nic nie wskazuje na to, by miał się uspokoić. Przed kobietą zaś swoje niezadowolenie głośno obwieszcza dziecko. Miał być to lot wypełniony pracą. Jest zupełnie inaczej. Kiedy Wyjec w końcu zmienia fotel, nastaje względna cisza. Jak się okazuje, tylko na moment, ponieważ na chwilę później pojawia się on. Swoim przybyciem sprawia, że w myślach i sercu Idy narasta chaos.
Ponowne spotkanie, już na lądzie, zapoczątkowuje coś, obok czego żadne z nich nie potrafi przejść obojętnie. I wiecie Państwo w tym momencie, kiedy my, czytelnicy, wiemy, że tu już na pewno będzie tak i tak i bohaterowie mają ogromną nadzieję, iż będzie tak jak oni tego pragną, wszyscy napotykamy ścianę. Na pewno to również dobrze znacie. Oczywiście po czasie wiadomo, że tak właśnie musiało być, ale tych pierwszych emocji nie sposób obejść.
Oprócz nie łatwego życia głównych bohaterów śledzimy także losy innych postaci. Jest Miłka, żona Oskara i mama Jasia. Jest odnaleziona po latach Róża, bez której trudno już jej rodzinie wyobrażać sobie życie. To nie jest tak, że fabuła kręci się tylko wokół Idy i Toma. Gdyby autorka zamknęła się tylko na nich, książka moim zdaniem dużo by straciła. Wszyscy tworzą spójny obraz. Ich różne osobowości i charaktery dodają smaku.
„Jesteśmy twoi” to historia, do której podeszłam z dużym entuzjazmem. Uważam, że autorka pootwierała sobie nią kilka dróg. Gdyby nimi podążyła w kolejnych książkach, byłabym naprawdę usatysfakcjonowana. Miło byłoby zgłębić temat marynarza Oskara, albo przenieść się do Nowego Jorku. Czy tak będzie? Zobaczymy. Powiem Państwu całkowicie szczerze, że były w niniejszej historii momenty ciut przydługie, ale to dla mnie. Zdaję sobie sprawę, iż to co ja uważałam za zbędne, innej kobiecie przyniesie niezwykłe ukojenie i będzie ona za takie rozbudowane opisy po prostu wdzięczna.
Ta książka będzie odbierana różnie, oczywiście jak każda, ale chciałabym tutaj to podkreślić. Mocno poruszana jest tutaj tematyka macierzyństwa i myślę sobie, że matki przeczytają ją z kołaczącym sercem, łzami w oczach. Te, które przygotowują się do tej roli odbiorą treść jeszcze inaczej. Singielkami poruszy być może w jeszcze inny sposób. Życzę sobie i wszystkim kobietom, by historia Idy na zawsze pozostała tylko historią Idy zamkniętej w książce Anny Ficner – Ogonowskiej.
Mam w planach tę nowości, bo bardzo lubię twórczość autorki. Dzięki za recenzję.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
Usuń