Witajcie!
Dzisiejszy wpis chcę poświęcić od A do Z książce zachwycającej pod każdym możliwym względem. Książce, która zadowoli miłośników literatury obyczajowej i historycznej. Książce, która ma w sobie ogrom ciepłych uczuć i emocji. Wreszcie książce bardzo zaskakującej, choć co bystrzejszy czytelnik już na początku odgadnie zakończenie. Ale fakt ten nie przeszkadza w łakomym pożeraniu tekstu.
Zaczynając pisać tę recenzję zastanawiam się od której strony do niej podejść i jak zwykle odpowiedź jest prosta. Od początku. Bo dlaczego nie?
Teraźniejszość.
Anka jest po trzydziestce, ma satysfakcjonującą pracę, kochającą, wspierającą rodzinę, a do pełni szczęścia brak jej tylko tego jedynego mężczyzny, z którym będzie mogła konie kraść. Kobieta w końcu znajduje miłość na portalu randkowym. Marcin odpowiada jej w każdym aspekcie, oczywiście z wzajemnością. Ich związek rozwija się szybko, ale spokojnie. Brak w nim gwałtownych kłótni czy bolesnego docierania się. Wygląda na to, że właśnie w jedno połączyły się dwie połówki jabłka. Choć ich przeszłość rysuje się inaczej, mężczyzna szybko stracił rodziców i trafił pod czułą opiekę dziadków, w żaden sposób nie przeszkadza im to w postawieniu kolejnego kroku ku wspólnej przyszłości. Przyjęcie zaręczynowe jest świetną okazją do zapoznania się dwóch rodzin. Ale nie w tym przypadku. Tutaj wydarzy się coś zdecydowanie więcej...
Przeszłość.
Sara jest Żydówką, Jan – Polakiem. Życie dziewczyny jest spokojne i dostatnie. Jedno spojrzenie, jedno spotkanie wystarcza, by była gotowa porzucić to, co znajome i dobre. Wszystko po to, by zatrzymać się w ramionach pełnych gorącego uczucia. Dzieli ich wszystko. Łączy... również wszystko, bo miłość jest przecież wszystkim. Aby być bliżej Jana, dziewczyna zatrudnia się jako wolontariuszka w placówce, w której on pracuje i zaprzyjaźnia z Marią. Na zewnątrz wciąż jest niespokojnie. Zakochani ukrywają swój związek co na dłuższą metę jest męczące. Jednak czego się nie robi dla miłości? I choć mają w sercach pragnienie, by ich uczucie mogło ujrzeć światło dzienne, chyba mają również świadomość, że dosłownie wszystko może się zdarzyć...
Bardzo lubię pióro Agnieszki Jeż. Jej poprzednią trylogię przeczytałam z ogromną frajdą. Swoboda wypowiedzi, barwne fabuły, realistyczni bohaterowie. Czego chcieć więcej? „Miłość warta wszystkiego” to pierwszy z dwóch tomów pięknej historii o miłości. Dwie pary. Dwie różne rzeczywistości. Uczucie, które może rozwijać się powoli, wzrastać i to, którego najlepiej żeby wcale nie było. Cała gama różnych uczuć oraz emocji.
Powieść z całą pewnością zapada w pamięć. Czytając w pewnych momentach miałam wrażenie, że rozmawiam ze swoją ciocią, która opowiada mi o tym, czym jest miłość. Tak bardzo dobrze poczułam się wśród bohaterów, że nie mogę Was nie zachęcić do poznania tej książki. Jeśli zastanawiacie się czy jest schematyczna to zaręczam, że nie. W żadnym razie. Zaskakuje i wciąga.
Polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz