Książka przeczytana w niepełne dwa dni. Było bardzo wzruszająco. Teraz śmiało mogę obejrzeć film. I chętnie to zrobię, ale wcześniej pokrótce opowiem Państwu co czeka na Was w prezentowanej przeze mnie teraz pozycji. Anna lada moment powie „tak” ukochanemu i ich wspólnemu szczęściu. Małżonkowie zostawiają Zosię pod czujnymi, jak mniemają, oczyma seniorek z domu Happy End i wyruszają przed siebie. Tymczasem mała dziewczynka postanawia uratować swoją babcię Sabinkę, która trafia do szpitala w poważnym stanie. Zosia jest przekonana, że kto jak kto, ale święty Mikołaj da sobie świetnie radę i obudzi babcię. No ale najpierw trzeba się do niego dostać... nic nikomu nie mówiąc postanawia zawalczyć. Tu na jej drodze staje Aldona, pamiętacie? Żona Artura, którą naprawdę trudno mi było polubić w pierwszym tomie jak i w filmie. Dziewczyna, oczywiście początkowo dość niechętnie, otacza opieką Zosię i pomaga jej dostać się do świętego... Nie zdradzając wszystkiego chciałabym jeszcze dać...