Tekst powstaje we współpracy z Wydawnictwem Znak. Bardzo dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Jestem wręcz pewna, że nazwisko Moyes już zawsze będzie się dla mnie równało z serią o Lou Clark. Fantastyczna historia, fantastyczny film. Resztę powieści sklasyfikowałabym jako dobre w ramach przerwy od cięższych tematów. Takie do poczytania i, niestety, zapomnienia. Nie wyróżniające się. Pewnie tak samo będzie z najnowszą. Opublikuję recenzję i tyle. A szkoda, ale w sumie nie bardzo wiem, czego tu brakuje, że odbieram je jako takie trochę nijakie. Trudny temat, prawda? Czasami coś czujemy całym sercem, a opowiedzieć o tym nie ma jak... Jest jednak jeden wątek, który chciałabym tu wyszczególnić... „ Między końcem a początkiem” kojarzy mi się poniekąd z serialem „Aż po sufit!”. Pamiętacie go jeszcze? Ja wciąż nie mogę przeboleć, że nakręcono tylko jeden sezon. Główna postać prezentowanej przeze mnie teraz książki to Lila, żona, matka i pisarka. Tak naprawdę ...