Na pierwszych kartach mamy szansę bliżej poznać samą autorkę. Opisuje ona własne wspomnienia minionych, młodzieńczych lat a robi to w taki sposób, iż ma się wrażenie rzeczywistego przebywania w tamtych miejscach, obcowania z osobami, z którymi miała styczność. Majstersztyk!
Na kolejnych stronach czytelnik styka się z refleksjami drzewa oraz mebli, które przeżywają nadchodzącą przeprowadzkę. Jeśli sądzicie, że obcowanie z takimi tematami może być dobre tylko w dzieciństwie, jesteście w ogromnym błędzie. Chciałabym w tym miejscu powiedzieć, że bardzo zaskoczyło mnie stwierdzenie, że my tak naprawdę cały czas się... przeprowadzamy! Z jednego dnia do drugiego, z jednego tygodnia do następnego i tak dalej przez całe życie. Co to może znaczyć? Może chodzi o to, by dobrze urządzić się tu gdzie jestem, ale nie przywiązywać do tego wagi bo za moment będę w jutrze? Czuję, że zapamiętam to stwierdzenie na długo.
Opowiadanie, w którym pierwsze skrzypce gra Joachim, wlewa w serce ciepło i wiarę, że na świecie są dobrzy ludzie gotowi wyciągnąć w każdej chwili rękę. Zaś to z Adą wnosi przeróżne przemyślenia, wśród których na piedestał staje pociecha, że tęsknota za minionym czasem może zostać w najmniej oczekiwanym momencie ugaszona. Choćby tylko na chwilę.
„Opowiadania z Niewyspania” to wyjątkowa publikacja, o której powinno być naprawdę głośno. Wnosi mądrość i ciepło czyli towary deficytowe w dzisiejszym zabieganym świecie. Pani Małgorzata Micuła nie wypowiada zbędnych słów. Każde jest ważne oraz przemyślane. Mam nadzieję, że na lekturze tej książeczki nie poprzestanę i niebawem w ręce wpadnie mi coś nowego od autorki. Wiem, że każda kolejna wiele wniesie w postrzeganie codzienności przez czytelników.
Jeśli macie Państwo ochotę uzupełnić swoje zbiory o tę pozycję, zachęcam do kontaktu z Panią Małgorzatą przez jej profil na Facebooku.
Bardzo, bardzo polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz