A
gdyby tak zniknąć? Macie taką pokusę? Zniknąć, by zacząć od
zera, z czystą kartą? Zniknąć, by sprawdzić kogo nasza
nieobecność będzie uwierać najsilniej? Niestety rzadko stajemy
przed taką możliwością, a może trzeba by powiedzieć, że
właściwie to nigdy los nie zsyła nam takiej sytuacji? Główny
bohater w pewnym momencie znika... Czy wykorzysta to do całkowitej
zmiany swojej dotychczasowej egzystencji?
Richard
Paul Evans to autor, który kojarzy się przede wszystkim z
literaturą kobiecą, subtelną, romantyczną. Delikatnie maluje
miłość, dba o to, żeby wypełnić ją dawką przyjaźni. Jest
lubiany. Teraz pojawia się z nową serią. „Sprzedawca marzeń”
to pierwsza część trylogii. Dzieło to, całkowicie odmienne od
reszty książek jakie pisarz dotychczas wydał, wprowadza w umysł
czytelnika mnóstwo istotnych pytań. Odpowiedź na niektóre nasuwa
się już podczas lektury, nad innymi zaś zostajemy zmuszeni
pomyśleć dłużej. Pisząc tę opinię w głowie czuję chaos. Nie
jestem pewna, czy to, co tutaj zawrę, będzie choć w ułamku tak
dobre, jak dobra jest niniejsza powieść. Spróbuję jednak,
ponieważ bardzo chcę zachęcić Was po „Sprzedawcę marzeń”.
Kiedy
już jesteśmy na dnie, jesteśmy najbardziej odważni, nastawieni na
działanie. Z jednej prostej przyczyny. Nie mamy absolutnie nic do
stracenia.
James
nie miał łatwego startu w dorosłość. Był bity, poniżany przez
ojca. Od najmłodszych lat wiedział jak wyglądają kontenery od
środka, gdyż to właśnie w nich wyszukiwał żywności. Smród
również nie był mu obcy... Po kilkunastu latach przyszło inne
myślenie, siła oraz odwaga. Chłopak opuścił, bez żalu, dom, by
zacząć inaczej żyć. Nie obawiał się trudnej, ciężkiej pracy.
Mógł podjąć jakąkolwiek pracę. W czasie podróży do Kalifornii
poznał Monicę. To ona pomogła mu w starcie, dała dach nad
głową... jednak jemu wciąż było mało. Praca w ogrodnictwie
stała się kompletnie nieatrakcyjna, kiedy na horyzoncie pojawiła
się inna szansa. James nie myśląc wiele zatrudnia się jako
asystent mistrza sprzedaży. Wreszcie jest w tym miejscu, gdzie
zawsze chciał być. Pieniądze, sława i blask to to, w czym teraz
się pławi... mogłoby się wydawać, że osiągnął pełnię
szczęścia ale...
No
właśnie to „ale” pozostawia wiele do życzenia. Na kartach
powieści obserwujemy pełne wzlotów i upadków, sukcesów i porażek
życie człowieka, któremu wydawało się co przyniesie mu
szczęście. Z wieloma zdaniami zawartymi w książce musiałam się
zgodzić. Postępowanie Charlesa Jamesa uczy co rzeczywiście w życiu
jest ważne a co jest tylko tanią podróbką szczęścia.
„Sprzedawca marzeń” - nowe oblicze Evansa. Jeszcze bardziej
udane, niż powieści z gatunku obyczajowego. Ta książka powinna
być traktowana właśnie w taki sposób: jako przestroga ale również
jako przypomnienie, że sława, prestiż, kolejne szczeble kariery
nie zastąpią nam miłości. A o tym w świecie w jakim żyjemy,
łatwo zapomnieć.
Uwielbiam autora i na pewno sięgnę po tę nową serię :)
OdpowiedzUsuń