Sagi mają swoich zwolenników i przeciwników. Jak we wszystkim, to naturalne. Często uzasadnieniem omijania kilkutomowych opowieści jest fakt, że na kolejne części trzeba poczekać parę miesięcy. W przypadku tej konkretnej serii takie słowa już nie mogą mieć zastosowania. Ufam, że Wy, drodzy Państwo, nie szukacie powodów, by nie sięgnąć po książki Ałbeny Grabowskiej. Jeśli nie należycie do grona tych, którzy oglądają serial i nie przeczytali jeszcze sagi, jesteście szczęściarzami. W takim wypadku proszę! Pierwsze czytajcie!
W pierwszym tomie „...Ci, którzy przeżyli” zostajemy wprowadzeni w świat rodziny Winnych. Podczas porodu bliźniaczek, Mani i Ani, umiera ich matka. Stanisław, ojciec dziewczynek, wraz ze swoimi rodzicami i kuzynką żony, Andzią, musi sprostać nowemu zadaniu. Teraz nie będzie troszczył się tylko o dwóch synów. Dzieciństwo głównych bohaterek przypada na trudny okres. Trwa wojna. Po dotychczasowym spokoju nie ma już ani śladu. Strach o przyszłość rozpanoszył się bez pytania o pozwolenie. Głód zaglądał w oczy wszystkim. Do śmierci większość musiała się poniekąd przyzwyczaić. Ale jak to we wszystkich płaszczyznach czasowych bywa, także i wtedy ludzie potrafili pokochać na zabój i walczyć o marzenia. Może nawet było to mocniejsze niż w innych, spokojniejszych, okresach.
W rodzinie Winnych znajduje się cała gama osobowości. Mamy tutaj Anię z niecodziennym darem widzenia przyszłych i przeszłych zdarzeń, której opowieści prawie nikt nie bierze na poważnie. Chłopaka z homoseksualną orientacją. Mężczyznę, który zamiast być podporą dla żony i dzieci, chętnie zagląda do kieliszka i podnosi rękę na bliskich. Dzięki tej różnorodności książka jest autentyczna a ponad wszystko bardzo interesująca. Świadomość, że historia, na której tle toczy się życie postaci jest jak najbardziej prawdziwa, przyprawia o ciarki zgrozy. To kolejna przeczytana przeze mnie opowieść tego typu, a wrażenia tak samo intensywne i dające do myślenia jak w przypadku innych.
„Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli” to książka, do której podeszłam bardzo optymistycznie. Nie zawiodłam się. Chociaż śledzę losy rodziny w serialowej ekranizacji, treść często mnie zaskakiwała.
Ale jest jedna kwestia na którą chciałabym tutaj zwrócić uwagę. Mianowicie książka nie jest obszerna pod względem ilości stron, a jednak jej lektura nie upłynęła mi tak szybko, jak mogłabym się tego spodziewać. Co może być tego powodem? Najprawdopodobniej rodzaj zastosowanej tutaj czcionki i zadrukowanych obficie literami kart powieści. Nadmieniam o tym nie bez przyczyny. Przyszły czytelnik również może, tak jak ja, stwierdzić, że połknie treść jednego dnia.
Ałbena Grabowska książką „...Ci, którzy przeżyli” otworzyła bramy do raju dla miłośników opowieści rodzinnych z fabułą w czasie wojennej zawieruchy. Tym, którzy nie czytali gorąco polecam a tym, którzy lekturę mają za sobą a serial jeszcze przed i być może zastanawiają się, czy warto oglądać, chcę powiedzieć, że bardzo warto. Nie będziecie zawiedzeni!
Komentarze
Prześlij komentarz